Odkąd rozpocząłem pracę w szkole, najtrudniejszą dla mnie lekcją był sprawdzian wiadomości. Uczniowie samotni, z kartką papieru, musieli sami walczyć z zadaniami, kiedy ja bez zajęcia czekałem z niecierpliwością na dzwonek, aby zakończyć tę wspólną męczarnię. Już wtedy wiedziałem, że muszę coś zmienić. Podjąłem wiele prób, aby sprawdzian był dla uczniów wspaniałym finałem omawianego przez nas działu, a nie smutnym jego końcem. Lepiej zapamiętamy dział, który wydawał się trudny, jeżeli na końcu był sprawdzian, którego nie dało się zapomnieć. Oto moje próby na odczarowanie sprawdzianów.
POLECAMY
Nauczyciel też pisze sprawdzian
Na początek należy sobie uświadomić, że sprawdzian piszą nie tylko uczniowie, ale też my sami. Musimy w tym procesie uczestniczyć, nie możemy dopuszczać do sytuacji, że uczniowie pozostają sami sobie i nie mają znikąd pomocy. Ważne jest to, aby każdy z piszących sprawdzian czuł wsparcie nauczyciela, wiedział, że może na nim polegać. Pamiętam ze swojej szkoły nauczycieli uzupełniających podczas sprawdzianu dzienniki lub sprawdzających sprawdziany. Jasne jest, że jeżeli nie mamy pomocy od nauczyciela, to zaczynamy szukać pomocy u kolegi lub koleżanki z ławki – i tak zaczynają się problemy. Problemy zarówno nauczyciela proszącego o spokój i ciszę, jak i ucznia, który zrobi wszystko, aby ściągnąć i nie otrzymać jedynki. Nawet kosztem otrzymania tej jedynki od razu – jak zostanie przyłapany. Nie ukrywam, że ja robiłem podobnie. Ale zmieniłem to i wiem, że teraz i ja, i moi uczniowie czujemy się lepiej na sprawdzianach. Jak więc włączyć się w lekcję sprawdzianu? Jest wiele możliwości.
Sprawdzian z czerwoną kartką
Moje początki „pisania” sprawdzianu razem z uczniami miały miejsce, kiedy postanowiłem wprowadzić na sprawdzianie czerwone, żółte i zielone kartki. Każdy uczeń na sprawdzianie miał ze sobą takie kartki i wiedział, że może z nich skorzystać. Czerwona kartka dawała możliwość zrezygnowania z jednego zadania i otrzymania za to zadanie maksymalnej liczby punktów bez podchodzenia do niego. Żółta kartka umożliwiała uczniowi skorzystanie z podpowiedzi do zadania, nakierowania na rozwiązanie lub zwyczajnie sprawdzenie i znalezienie błędu. Zielona kartka dawała możliwość sprawdzenia odpowiedzi do zadania – uczeń wiedział wtedy, czy ma dobrze, czy też źle wykonane zadanie. Gdy zrobiłem to pierwszy raz, zaskoczyłem się bardzo pozytywnie – to była wspaniała lekcja, a nie kolejny nudny sprawdzian. Uczniowie, poinformowani wcześniej o takim sprawdzianie, przygotowali się bardzo dobrze i pewni siebie weszli do sali pisać sprawdzian – przecież zawsze mogli wyjąć czerwoną kartkę. Nie ukrywam, że podczas pisania sprawdzianu miałem co robić, ale sprawiało mi to przyjemność, wreszcie poczułem się potrzebny. Nie zaskoczyło mnie to, że nie wszyscy uczniowie wykorzystali kartki – czułem, że na taki sprawdzian przygotują się lepiej niż na normalny. Samo wyczekiwanie na ten test nie pozwalało przestać o nim myśleć. Co więcej, nieskorzystanie z kartek było już wyróżnieniem dla ucznia. Natomiast ci, co z kartek korzystali, naprawdę tego potrzebowali. Pozwalało to przełamać strach, poczuć się pewniej i odnieść w końcu jakiś matematyczny sukces. Od tej pory sprawdzian na matematyce był wydarzeniem wyjątkowym. Korzyści, jakie odniosłem przy okazji kartek, były wspaniałe – od razu po sprawdzianie wiedziałem, z którymi zadaniami uczniowie sobie nie poradzili – od razu mogłem wyciągać wnioski i przygotowywać się do kolejnych lekcji. Wiedziałem też, kto z moich uczniów nie radzi sobie ze stresem i mimo swoich umiejętności potrafi położyć sprawdzian. Pozwoliło mi to pomóc niektórym z nich na przykład poprzez rozmowę i współpracę z rodzicem. Znałem lepiej swoich uczniów, ich słabości i potrzeby. Kiedyś zdarzyła się taka sytuacja, że na sprawdzianie rozpłakała się pewna dziewczynka w pierwszej ławce, bardzo słaba z matematyki. Wiedziała, że mimo kartek nie da rady napisać tego sprawdzianu. Po chwili namysłu i odczekaniu, aż uczennica ochłonie, zaproponowałem, że jeżeli ktoś z uczniów ma dzisiaj ochotę, może swoje kartki oddać koledze lub koleżance według uznania. Kiedy skończyłem to mówić, na dziewczynkę, która dopiero co skończyła płakać, spadł deszcz czerwonych kartek – było to bardzo wzruszające, nie mogłem powstrzymać łez. Takiego przeżycia sprawdzianu życzę każdemu nauczycielowi. Na koniec szkoły, kiedy opisywana wyżej moja uczennica kończyła edukację w naszej placówce, usłyszałem od niej i jej mamy, że odczarowałem niemoc i dałem nadzieję tej wspaniałej młodej osobie. Sprawdziany z czerwoną kartką działały przez rok i dały moim uczniom wiele radości, pozwoliły im odnieść wiele sprawdzianowych sukcesów i przede wszystkim odczarowały paraliżujący strach przed klasówką z matmy.
Projekt za sprawdzian
Innym pomysłem aktywującym uczniów jest możliwość zwolnienia z pisania sprawdzianu ucznia, który wywiąże się z projektu, a ocena odpowiada mu jako ocena ze sprawdzianu. Robię to czasem, aby wyróżnić osoby, które mają wiele ciekawych zdolności i talentów, ale niekoniecznie związanych z matematyką. Lubię pracować metodą projektu i to pokazało mi, że uczeń uzdolniony matematycznie, który ma u mnie same bardzo dobre oceny, nie zawsze jest tym najbardziej kreatywnym w klasie. Lubię, jak czasem ktoś spojrzy na matematykę inaczej, z humorem i dystansem. Doskonale potrafią to humaniści i osoby uzdolnione artystycznie. Aby docenić takie osoby, pozwalam np. na przedstawienia matematyczne, kabaret matematyczny czy pojedynki na sposób prezentacji figur geometrycznych od kuchni. Projekty takie pokazują, że matematyka nie jest taka straszna, że ona nas otacza i że każdy może nią się bawić i jej uczyć. Zwolnienie z pisania sprawdzianu z matematyki jest wielkim wyróżnieniem w klasie dla ucznia – najwspanialsze jest to, gdy takie wyróżnienie otrzymuje ktoś, kto na co dzień na tej matematyce nie może zaistnieć.
Class Dojo
Ciekawym pomysłem na motywowanie uczniów do pracy jest Class Dojo – szczególnie gdy dysponujemy w klasie tablicą interaktywną lub monitorem. Zapewne ta aplikacja znana jest nauczycielom jako narzędzie do oceny zachowania, ja natomiast przerobiłem sobie ją pod ocenę pracy na lekcji, aktywności i pracy w domu. Uczniowie dobrze się bawili, obserwując i edytując swoje awatary. Aplikacja jest bardzo prosta w obsłudze, nie będę tutaj jej opisywał. Ciekawym rozwiązaniem jest możliwość obserwowania swoich punktów przez ucznia na swojej komórce i jednocześnie obserwacja postępów swojego dziecka przez rodzica, na jego urządzeniu. Możliwy jest też kontakt z rodzicem i uczniem przez wbudowany w aplikację komunikator. Podczas zajęć na tablicy widać awatara każdego ucznia i w każdej chwili można np. za poprawną odpowiedź, za zgłoszenie się na lekcji czy za wykonanie jakiegoś dodatkowego zadania dodać punkty. Punkty dodawać można, podchodząc do tablicy lub za pomocą aplikacji w telefonie – osobiście korzystałem z aplikacji, było to bardziej efektowne.
Naklejki GWO
Był rok szkolny, kiedy bardzo zainteresowały mnie naklejki GWO – można je nabyć na stronie wydawnictwa. Naklejki były bardzo motywujące dla moich uczniów i zdobywali je za różne aktywności. Pomysł ten pozwolił mi na przygotowanie systemu, który działa na moich zajęciach do dzisiaj i który opiszę w kolejnym punkcie. Zrezygnowałem z naklejek ze względu na koszty – uczniowie byli bardzo aktywni, aby zdobyć pieczątki.
LIKE
Najbardziej sprawdzonym systemem jest system LIKE, który wprowadziłem rok temu i działa rewelacyjnie. Jest on użyteczny w klasach zarówno młodszych, jak i starszych. Potrzebna jest tutaj jednak mała inwestycja – trzeba zakupić pieczątkę z napisem LIKE oraz od razu zapas tuszu do niej. Można zakupić jeszcze pieczątkę DISLIKE – jeżeli w szkole mamy obowiązkowe prace domowe. Pozwoli to na odnotowywanie braku odrobionych lekcji. Ewentualnie przyda się jeszcze datownik. Każdy uczeń na pierwszej lekcji z początkiem roku otrzymuje kartę na pieczątki – przypomina ona kartkę z marketu na zbieranie naklejek za zakupy.
Pieczątki można otrzymywać za odrobioną pracę domową, aktywny udział w zajęciach, zrobienie pracy dodatkowej itp. Oczywiście, należy ustalić z uczniami, co można za te pieczątki otrzymać. U mnie wygląda to tak, że za każde 10 pieczątek można otrzymać szóstkę do dziennika za aktywność z wagą 1. Można nie korzystać z tego i zbierać pieczątki, gdyż mają one jeszcze inną moc. Po pierwsze, mogą pomóc w napisaniu sprawdzianu – np. za określoną liczbę pieczątek uczeń może wynegocjować usunięcie zadania ze sprawdzianu. Można także, po otrzymaniu już wyniku ze sprawdzianu, próbować podnieść ocenę za pieczątki – negocjacje z uczniami są bardzo ciekawe i różnie się kończą. Czasami pozostawienie sobie jeszcze kilku pieczątek na później sprawia, że uczeń chce pozostać przy swojej czwórce, mimo że mógłby ją podnieść do piątki. Ostatecznie pieczątki są też potrzebne uczniom przy wystawianiu oceny śródrocznej i rocznej. Wtedy już odbywają się targi na wysokim poziomie. Rekordzistka miała u mnie 280 pieczątek na koniec roku i podchodziła do negocjacji na ocenę celującą. Oczywiście, taką ocenę otrzymała.
Metoda pieczątek spodobała się też rodzicom. Uczniowie, zdobywając pieczątki, potwierdzają tym samym swoim rodzicom, że są aktywni i pracują na matematyce. Oczywiście, brak pieczątek świadczy o niepodejmowaniu wyzwań i nieodrabianiu prac domowych. Szczęśliwie, moi uczniowie należą do tej pierwszej grupy i wzajemnie się motywują do zdobywania pieczątek – tym samym przygotowują się do zajęć i starają się w miarę możliwości pracować w domu.
Wprowadzenie pieczątek pozwoliło także rozwiązać problem kartkówek – jak już decyduję się na zrobienie kartkówki, to tylko w celu sprawdzenia, czy uczniowie zrozumieli ostatni temat. Często kartkówka jest np. losowaniem pytania z ostatniej lekcji umieszczonego w opakowaniu po jajku z niespodzianką. Jeżeli uczeń odpowiada poprawnie, nie otrzymuje oceny, tylko oczywiście pieczątkę, za niepoprawną odpowiedź nie otrzymuje nic. I tak można by zrezygnować z ocen w ogóle, gdyż, jak się okazuje, pieczątki mają dla moich uczniów większą wartość niż oceny.
Podsumowując, uczenie matematyki nie polega tylko na umiejętnym przekazywaniu wiedzy, ale na odpowiednim motywowaniu uczniów do przyswajania tej wiedzy. Każdy uczeń może uczyć się tej matematyki i na matematyce odnaleźć. Powinniśmy dawać możliwości pokazania się na naszych lekcjach nawet tym osobom, którym matematyka nie idzie najlepiej. Jeżeli komuś uda się raz w semestrze zaistnieć na lekcji na przedmiocie, który jest trudny dla niego, jego motywacja do pracy i chęć do nauki wzrastają. Żyjemy w czasach, gdzie na każdym kroku proponuje się nam programy lojalnościowe, karty na punkty itp. Skoro jest tego tak dużo, oznacza to, że na nas, konsumentów, musi to działać. Dlaczego więc nie zastosować tego samego w szkole? Zbieranie naklejek bądź LIKE-ów czy inne metody pozwalają na zwiększenie zaangażowania i lepszą pracę na lekcji każdego ucznia.